Oglądanie meczu Polska-Niemcy w niemieckiej knajpie w Berlinie było cudownym przeżyciem. Pomijam doskonałą grę Polaków, a zwłaszcza Boruca, jednogłośnie okrzykniętego piłkarzem dnia. Najlepsze było to, że wyindywidualizowany z rozentuzjazmowanego tłumu mogłem swobodnie wyrażać swoje emocje bez objawów owczego pędu. Sympatyczny Niemiec, który dosiadł się do naszego stolika, w siedemdziesiąte minucie gry zafundował wszystkim rundkę piwa. Jak po chwili wyjawił, chciał zrobić to po bramce strzelonej przez Niemców. Biedaczek musiał czekać jeszcze dwadzieścia jeden minut.
No podobną pod stadionem były jakieś zamieszki.. :/
Ale fajnie, że w knajpach są mili ludzie.
A dlaczego na stadionie nie kibicowałeś?
Bo od stadionu dzieliło mnie 450 kilometrów oraz brak biletów. 🙂